Rozrywka w Pruszkowie – historia o zmarnowanym potencjale
Temat rozrywki w Pruszkowie jest czymś, co żywo interesuje mieszkańców, zwłaszcza tych z młodszego pokolenia. Niby mamy organizowane przez miasto i lokalne stowarzyszenia koncerty, występy i projekcje filmowe, ale czy aby na pewno jest to rozrywka dla każdego? Nie uważam się za osobę upośledzoną kulturalnie, ale najzwyczajniej w świecie nie kręcą mnie koncerty smyczkowe, dramaty teatralne, orkiestry dęte czy projekcje filmów, które tak naprawdę mogę sobie obejrzeć w domu. Inną sprawą jest promocja tych wydarzeń – tutaj akurat jest bardzo kiepsko, ale nie będę się nad tym rozwodził w tym artkule, gdyż rozmawiamy o tym już gdzie indziej. Tak czy inaczej, na wyżej wymienione wydarzenia wybierają się najczęściej jednak osoby starsze, które po prostu nie mają co robić w domu i idą tam, gdzie są ludzie. I fantastycznie – aktywizacja społeczeństwa, zwłaszcza ludzi starszych, jest bardzo potrzebna. Problem natomiast mają ci, którzy z grupą znajomych chcieliby w Pruszkowie w taki piątkowy wieczór porobić coś fajnego.

No bo co tak naprawdę można w Pruszkowie robić w piątkowy wieczór? Można iść do kilku knajp na piwo i coś do jedzenia. Jak ktoś lubi się pogibać w rytmie techno, pójdzie do pobliskiego Komorowa do miejscowej dyskoteki. A co, jeśli będziemy mieli ochotę na jakąś aktywność? Co jeśli zechce nam się pójść do kina, na kręgle, czy na gokarty? Oczywiście musimy pojechać do Warszawy.
Uważam, że Pruszków fajnie się rozwija, ale w kwestii lokalnych rozrywek miasto ryje po bruku od wielu lat. Rozrywki o których wspomniałem stają się dostępne w całej Polsce w nawet bardzo małych miejscowościach. Tak naprawdę, to w Pruszkowie nie mamy nawet żadnego centrum handlowego, które w całym kraju rosną jak grzyby po deszczu. Takowe ma zresztą powstać – mówi się o dwóch lokalizacjach: na terenie obecnych Mechaników i w miejscu „starego Manhattanu”. Ba, widziałem nawet wizualizację i plany dotyczące budowy na terenie Mechaników. Wygląda to super – szkoda tylko, że według nich pierwszy etap budowy powinien zostać ukończony w zeszłym roku. Oczywiście na teren nie wjechała jeszcze ani jedna koparka – inwestor dostał pozwolenie na budowę, po czym się okopał i o projekcie słuch zaginął. Podobno nie chce on zacząć budowy, dopóki nie znajdzie najemców na lokale. Drugi inwestor miał rozpocząć swoją budowę na terenie „starego Manhattanu” – od września 2013 ma on „zielone światło”. Mimo to jednak jakiejkolwiek aktywności budowlańców w tym rejonie brak.

Za ten stan rzeczy raczej nie bardzo mogę winić władz miejskich. Te akurat robią wiele, aby stworzyć odpowiednie możliwości inwestycyjne. Trudno oczekiwać od miasta, aby zbudowało nam centrum handlowe z kinem i kręgielnią, lub tor gokartowy z prawdziwego zdarzenia, ale czy aby na pewno nasi włodarze nie mogą zrobić więcej? Może istnieje możliwość zaproponowania lepszych warunków inwestycyjnych tym, którzy zechcieliby zainwestować w infrastrukturę rozrywkową w Pruszkowie?
Tym bardziej, że na pewno warto. 60 tysięcy mieszkańców co prawda nie uzasadnia budowy lotniska, ale hipermarketów i infrastruktury rozrywkowej jak najbardziej! W chwili obecnej pieniądze, które Pruszkowianie wydają na rozrywkę, zostają w Warszawie. Zarabiają je firmy tam się mieszczące, w formie podatków przekłada się to też na kasę dla miasta. Gdybyśmy mieli w Pruszkowie tor gokartowy, kręgielnię, kino czy pole paintballowe – pieniądze te zasiliłyby zarówno budżet miasta, jak i portfele właścicieli firm. Co więcej – powstałyby setki nowych miejsc pracy, to chyba nawet jest w tym wszystkim najważniejsze. Wiem, że Pruszków nie ma problemów z wysokością bezrobocia, ale koniec końców jest to zasługa głównie bliskości stolicy, gdzie większość z nas pracuje i/lub studiuje. Spróbujcie natomiast znaleźć dobrze płatną pracę w Pruszkowie – zapewniam Was, że jest ciężko.

Konkludując – uważam, że w chwili obecnej potencjał „rozrywkowy” Pruszkowa jest marnowany. Zapowiadane na wrzesień otwarcie nowej ekspozycji w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego bez wątpienia będzie strzałem w dziesiątkę i ściągnie na wystawę masę ludzi (wierzcie mi – projekt wygląda fantastycznie!), ale na dłuższą metę to naprawdę nie wystarczy. Mamy fajne, prężnie rozwijające się miasto, ale co z tego, jeśli nie ma w nim co robić w weekendowe wieczory?
„Gdybyśmy mieli w Pruszkowie tor gokartowy, kręgielnię, kino czy pole
paintballowe – pieniądze te zasiliłyby zarówno budżet miasta, jak i
portfele właścicieli firm.” – ano właśnie drogi autorze, chodzi o portfele inwestorów. Inwestor to taki koleś,który wykłada kasę i liczy na to,że zwróci mu się to z nawiązką. Często jest to kilka, jeśli nie kilkanaście milionów pożyczonych z banku. Wpływy z inwestycji muszą zapewnić spłatę kredytu i przy okazji zasilić konto inwestującego.
Jak na razie , widać ryzyko jest zbyt duże dla chciwych kapitalistów i niezbyt chętnie garną się do takich inwestycji. Być może niebawem się to zmieni, bo wedle statystyk,napływ „Słoików ” jest spory,choć patrząc na pustostany w najnowszych osiedlach mieszkaniowych można mieć co do takiego stwierdzenia wątpliwości.
Cytowane powyżej rozrywki, to dość kosztowna zabawa. Proponuję utworzyć stosowną ankietę i zapytać w niej czy są chętni wydać tą stówkę czy dwie tygodniowo na powyższe .Zamiast lub oprócz, cotygodniowych wydatków na browar. Przy okazji, jeśli mnie pamięć nie myli,stosunkowo niedawno,tor gokartowy istniał nieopodal w Pażniewie. Nie znam szczegółów ale..już go nie ma. Nie ma wielu rzeczy które miały być np. kina. Wszyscy dotychczasowi ,potencjalni inwestorzy wycofywali się po przeliczeniu kosztów i symulacjach dochodów. Ot… proza życia. Inny przykład:koncerty. Jeśli darmowy i wielka gwiazda to ktoś tam przyjdzie.Jeśli troszkę mniejsza ,już trudniej o publiczność a nie daj Boże jeśli trzeba kupić bilet,choćby za 10 pln.
Jeszcze jeden cytacik :” najzwyczajniej w świecie nie kręcą mnie koncerty smyczkowe, dramaty
teatralne, orkiestry dęte czy projekcje filmów, które tak naprawdę mogę
sobie obejrzeć w domu.” – czyli sztuce przez duże „S” mówimy nie ? Liczy się tylko byle jaka,plebejska rozrywka?
Nie chcę powiedzieć ,że to naganne ale podobnego argumentu mogę użyć w stosunku do powszechnej „pustki” intelektualnej ,serwowanej przez WSZYSTKIE kanały telewizyjne i znakomitą większość radiowych.
Chwała ludziom,serwującym coś bardziej wartościowego ,mającego nie tylko charakter czystej rozrywki ale i odrobinę edukacji.
Właściwie… też bym chciał mieć wszystko. I nie drogo, i pod nosem. Ale jeśli coś chcę bardzo to robię to sam ,nie licząc na innych. A jeżeli chcę ale nie chce mi się robić to szukając podobnych rozrywek ,wsiadam w samochód,pociąg,autobus i sobie jadę tam gdzie je mogę znaleźć. Akurat gokarty i kręgle to nie moja bajka ale chętnie widziałbym na górze śmieciowej ,podobny ośrodek narciarski jak choćby na Szczęśliwicach. Ot i tyle.
Niestety ani ja, ani Pan nie mamy dostępu do głów inwestorów i nie wiemy, kto rozważał, co rozważał, jakie miał dane i dlaczego podjął lub nie podjął określonych decyzji. Proponuję w takim razie nie poruszać się w obszarze niewiedzy, bo po prostu nic z tego nie wynika. Faktem jest natomiast, że konsumenci w Pruszkowie SĄ, pieniądze MAJĄ i je GDZIEŚ wydają. Jak nie w Pruszkowie to gdzie indziej.
Ani kręgielnia, ani tor gokartowy nie muszą być drogimi inwestycjami. Nie trzeba od razu tworzyć kolejnej Hulakuli czy trójpoziomowego autodromu. W Warszawie i w całej Polsce pełno jest małych firm oferujących takie rozrywki. Oczywiście, że istnieje ryzyko, że to się „nie sprzeda”, ale każda inwestycja jest obarczona ryzykiem. Nie zgadzam się, że w Pruszkowie mieszkają same „cebulaki”, co to się nie interesują albo ich nie stać na rozrywkę. Te „słoiki” o których Pan pisze to nowi obywatele tego miasta, którzy albo wynajmują, albo kupują tu mieszkania. Nie każdego stać na wynajem mieszkania, jeszcze mniej osób może sobie pozwolić na zakup własnego. Te nowe osiedla to nie są żadne slumsy, najwięcej w tych blokach mieszka zapewne klasy średniej. A że mieszkania sprzedają się tak sobie to akurat żadna nowość – w całym kraju tak jest, Pruszków nie jest odosobniony.
Tak w sumie na zakończenie – „Sztuka” jest słowem, które każdy interpretuje sobie zupełnie inaczej. Dla Pana koncert smyczkowy to Sztuka, dla mnie jest to przeraźliwie nudne. Jeszcze ktoś inny uważa, że bałwan w zamrażarce w Muzeum Sztuki Nowoczesnej to też Sztuka, dla mnie wydawanie publicznych pieniędzy na takie „eksponaty” jest po prostu zbrodnią na budżecie. Proszę się tam wybrać, niech sam Pan oceni. Ja jak mam ochotę pójść do teatru, to pójdę do „Kwadratu” – tam się pośmieje i obejrzę dobre aktorstwo. Jeżeli mam ochotę obejrzeć dobry film, to taki wybiorę i pójdę do kina. Nie wiem co w tym „plebejskiego”. Każdy spędza czas wolny tak, jak lubi. Ja na przykład uważam, że silenie się na „dystyngowane uczty artystyczne” tylko po to, żeby móc się tym chwalić przed znajomymi jest bardzo niedojrzałe.
Dostępu do głów nie mamy ale mamy dostęp do tego co mówią/mówili zarówno inwestorzy jak i miejscy decydenci. Jakie decyzje podejmowali w oficjalnych uchwałach i co z tego wszystkiego wyszło. Wystarczy pokopać tu i ówdzie , jeśli pamięć zawodzi. A jeśli nie ,to przyjrzeć się choćby aktualnej ( choć od ładnych paru lat toczonej ) batalii o Centrum Kultury i wyciągać wnioski.
Co do ” Sztuki” ,czy to z potrzeby ducha,czy na pokaz, nie do końca zrozumiał Pan moje intencje ale darujmy sobie. To temat na zupełnie inną dyskusję.
Jeżeli chodzi o inwestycje typowo „rozrywkowe” w Pruszkowie, to oprócz w jakiś sposób pasującego do tej kategorii centrum handlowego, nie mam o nich wiedzy. Jeżeli ma Pan takie informacje, to proszę się podzielić – chętnie się z nimi zapoznam. Jeżeli chodzi o Centrum Kultury, to z pewnych źródeł wiem, że wszystko jest w porządku – o tym projekcie nikt nie zapomniał. Co w tej kwestii niedobrego się dzieje?
hmm… nie mam wiedzy.
OK. Trochę historii. Centrum Kultury miało już kilka lokalizacji ( szumnie zapowiadanych, zresztą ) z których nic nie wyszło. Przyznam, że powody z których rezygnowano a przynajmniej te które podawano, jakoś nie były zbyt przekonywujące . A obecnie ? Choćby ostatnie głosowanie przeciwko uchwaleniu budżetu miasta przez niektórych radnych, dzięki czemu utracili wysokie funkcje, tłumaczone było zbyt wysokimi kosztami budowy i brakiem konsultacji społecznych ( czyt. referendum) w sprawie lokalizacji.
Co do równie szumnie zapowiadanych inwestycji ( w swoim czasie) to nie wiem czy Pan wie,że mini multipleks
( zdaje się,że kręgielnia również) miał powstać w miejscu byłych kortów tenisowych i również byłego Domu Kultury Kolejarza.
Tak obiecywał inwestor i ówczesna rada miasta udzieliła mu daleko idących ustępstw . Kolejny kino-teatr miał powstać w niedawno rozebranej „małej” hali Znicza. Obecnie przewidziane są dwie lokalizacje na centra handlowe i jakoś nikt się nie kwapi aby je budować. W ten sposób powróciłem do pierwszego postu. To się póki co, nie opłaca.
Co do Centrum Kultury, to mam wrażenie, że ma Pan informacje dosyć nieaktualne. Centrum Kultury będzie się mieścić na terenie Znicza, dokładnie w miejscu „starej hali”. Projekt i wizualizacja wyglądają bardzo obiecująco, podobnie jak przeznaczenie budynku, który powstanie.
Kino w miejscu dawnego DK Kolejarza to już dość stary pomysł. Nie uważa Pan, że od tego czasu sporo się pozmieniało? Mieszkańców w Pruszkowie mamy coraz więcej, głównie dzięki ludności napływowej. Są to przeważnie ludzie młodzi, teoretycznie bardziej zainteresowani wizytą w kinie czy na kręgielni, niż np. emeryci. To jest naprawdę spory kapitał, który w chwili obecnej jest zagospodarowany przez firmy spoza Pruszkowa. Chyba zgodzi się Pan ze mną, że gdyby kino czy kręgielnia powstały w Pruszkowie, ludzie woleliby tu zostać, zamiast jechać te dwadzieścia parę kilometrów samochodem/pociągiem, prawda?
Wracając do centrów handlowych, to również mnie to zastanawia – proszę natomiast o tym pomyśleć. Ciężko sobie wyobrazić, żeby inwestorzy poświęcili tyle czasu i środków (bo jednak wszystko kosztuje – nie trzeba zacząć budowy, żeby już zacząć inwestować), uzyskali wszelkiego rodzaju pozwolenia, po czym zrezygnowali. Bardzo jestem ciekawy co z tego wyniknie, ale nie zakładałbym raczej całkowitego „odwrotu”.
Pewnie piszę zbyt dużo i być może nazbyt nie zrozumiale.
Oczywiście o tej,aktualnej lokalizacji pisałem w kontekście protestów niektórych radych. Przytaczając historię ,chciałem tylko zaznaczyć aby być nadal sceptycznym i bez emocji przyglądać się rozwojowi wypadków. Choćby dlatego,że na poprzednie lokalizacje też istniały przepiękne wizualizacje.
Pozostałe rysy historyczne, przytoczyłem abyśmy wszyscy uzmysłowili sobie,że inwestorzy obiecują złote góry aby uzyskać przychylność władz. Tak miejskich jak i powiatowych. Później… postępują wedle własnego uznania.
Marcel… to, że koncert smyczkowy jest sztuką – to fakt i nie podlega to dyskusji tak jak to, że słońce świecie, a trawa jest zielona :) Można to jednak określić w inny sposób.. jest sztuka dla jednych „zjadliwa”, a dla drugich nie. I dokładnie tak jak mówisz – każdy spędza czas wolny tak, jak lubi. Sztuka z założenia nie pełni funkcji zabawy, więc to, że Ty chodzisz do „Kwadratu”, a nie do np. Teatru Dramatycznego czy Novego, nie oznacza to, że tam gdzie nie ma śmiechu nie ma sztuki. Ja lubię chodzić na spektakle śmieszne i trudne, dające coś do myślenia, ale rozumiem też ludzi, którzy po całym dniu pracy chcą się po prostu rozerwać i nie pójdą do teatru po to, żeby płakać przez 3 godziny. Ja pójdę, ale ja to ja.. Gerard przekazał mi to w genach :)
Panie… no właśnie… do kogo mam się zwrócić?? Jeśli Pan anonim mówi o ośrodku narciarskim na górce śmieci na Żbikowie, to oznacza to, że zarówno Pan jak i pomysłodawcy tej idiotycznej idei nie mają o tym zielonego pojęcia. Jeżeli taka górka by w ogóle powstała… to kto by ją utrzymywał i czy zdaje sobie Pan sprawę z tego ile to utrzymanie by kosztowało? To ogromne pieniądze, a dlaczego? Nasze położenie geograficzne nie pozwala na korzystanie z naturalnego ośnieżenia, trzeba by było sztucznie naśnieżać, tylko raczej niezbyt długo moglibyśmy z tego korzystać, gdyż górka jest w zupełnie nieosłoniętym miejscu przez np. drzewa. Co dalej za tym idzie… śnieg by po prostu zwiewało. Może to głupio brzmi, ale tak by było. Poza tym… jakie koszty realizacji, a jakie profity z korzystania? Żadna osoba umiejąca jeździć na nartach nie założyłaby całego sprzętu po to, żeby pokonać trasę, która orientacyjnie liczyłaby ok. 300, max.500 metrów. Taki zjazd to ok. 10/15 sekund, warto się pocić, zakładać strój narciarski, cały sprzęt, tylko po taką nieudolną imitację prawdziwego stoku?
Na nartach jeżdżę od kiedy skończyłam 6 lat, uwielbiam ten sport i nie wyobrażam sobie korzystania z takiej inwestycji.
A Górka Szczęśliwicka? Tyle kasy poszło…a świeci pustkami, no ale cóż – Warszawa ma się czym pochwalić i na tym koniec pozytywów.
Pani Paulino, nie jestem anonimowy. Pod tym nickiem,pseudonimem czy jak to się komuś chce nazwać występuję tu i ówdzie, oraz na wszelkich pogaduchach internetowych. Jeśli ktoś chce to mnie znajdzie bez problemu a dobry Wuj Google mu pomoże.
Przygodę z nartami rozpocząłem w podobnym wieku jak Pani, zwiedzając przy tym całkiem spory kawałek świata. Niestety, aby wybrać się na dłużej, a najlepiej kilkakrotnie, wypada brać urlopy,tłuc się kawał drogi, przy okazji wydać wcale nie małe kwoty. To dość spore wyzwanie logistyczne dla kogoś kto jest aktywny zawodowo. jednak jeśli już się uda wyrwać w prawdziwe góry wypada to zrobić jak najbardziej efektywnie czyli przygotować się , zarówno fizycznie jak i technicznie do takiego wyjazdu. I temu właśnie służą takie miejsca jak Szęśliwice.
Nie ma Pani racji, bywam tam kilka razy w roku i zawsze jest tam nie mała kolejka do wyciągu i to w godzinach przedpołudniowych w środku tygodnia.
Oczywiście , zjazd jest krótki i moim zdaniem jazda dłuższa niż 2 godziny to przesada. Robi się po prostu nudno. Ale te kilka razy po 2 godziny powoduje to,że będąc już w „prawdziwych ” górach nie marnuję czasu na ” rozjeżdżenie „. Oczywiście Pani się to może nie podobać ,wolna wola. Są co najmniej 2 sposoby postrzegania nart. Jeden turystyczny,drugi sportowy. Pani najwyraźniej preferuje ten pierwszy, ja drugi. I teksty w stylu „… żadna osoba umiejąca jeździć..” proszę sobie darować bo się Pani ośmiesza. Proszę pojechać i zobaczyć,że jeżdżą tam też bardzo dobrzy narciarze.
Koszt inwestycji.. jasne taniej jest nic nie robić. Ta góra żbikowska i tak ma docelowo być miejscem rekreacji i jej rekultywacja pochłania nie małe kwoty.
Przydałoby się centrum handlowe (w okolicach Brwinowa są 2 położone blisko siebie). Na kręgle i bilard można wybrać się do Warszawy lub Grodziska (tamtejsze centrum kultury jest bardzo rozwinięte). Ale z drugiej strony, kryzys i niskie pensje nie sprawią, że mieszkańcy będą nagle żądać rozrywki. Wręcz przeciwnie, będą starać się oszczędzać, bo filmy można oglądać w domu, a różnorakie sporty uprawiać w domu, jeżeli ma się konsolę. Stworzenie centrum handlowego może stworzyłoby trochę miejsc pracy dla sektora usługowego, ale przy tym podupadliby obecni inwestorzy (i te wszystkie małe sklepy, z których korzystają mieszkańcy, a które nie mogą zaniżać cen jak sieciówki).
Dla mnie centrum handlowe nie jest żadną formą rozrywki. To jedynie skupisko sklepów i konkurencja dla lokalnych przedsiębiorców (biorąc za przykład centra w mniejszych miejscowościach – jak Brwinów, czy Podkowa Leśna).
Co innego oczywiście Centrum Kultury (jakie jest np. w Grodzisku Mazowieckim). Taka forma rozrywki zdecydowanie by się przydała. Ale jak wspomniał ACOTO to potężna inwestycja, na którą nie wiadomo czy znajdą się inwestorzy…
Centra handlowe to oczywiście głównie sieciówki, fast foody i markety. Większość z nich posiada jednak również infrastrukturę rozrywkową, na której ludziom zależy. Lokalni przedsiębiorcy na pewno ucierpią, ale ja uważam, że wolny rynek mamy właśnie po to, żeby konkurencja była. Znam w Pruszkowie kilka sklepów z ciuchami, w których kupuję ZAWSZE. Ceny są względnie atrakcyjnie, a jakość wykonania nieporównywalnie lepsza, niż drogich sieciówkach, gdzie ciuchy szyje się w Bangladeszu. Poza tym – poziom obsługi. We wspomnianych przeze mnie sklepach w Pruszkowie ludzie pracują czasem dłużej, niż ja żyję. Jak wchodzę do sklepu z odzieżą męską, ekspedientka perfekcyjnie mierzy mnie dosłownie wzrokiem, i zawsze doradzi tak, że jestem zadowolony z zakupu. Jak często Wam się to zdarza w takim H&M? Myślę, że dobre sklepy się obronią.
Niektóre natomiast będą skazane na plajtę, i w wielu przypadkach bardzo dobrze. Gram na komputerze i konsoli, więc kupuję gry. Czasem zdarza mi się kupić jakieś akcesoria, na przykład nową mysz czy klawiaturę. Sklepy w Pruszkowie oferujące tego rodzaju produkty (a są bodaj dwa, po sąsiedzku) mają horrendalne ceny, porównywalne jedynie z najdroższymi w Warszawie. Raz nawet widziałem w jednym z nich w cenie bliskiej stu złotych grę, która od lat ukazała się już chyba we wszystkich czasopismach dla graczy w cenie circa piętnaście złotych. Tacy przedsiębiorcy korzystają na tym, że do konkurencji jest po prostu daleko. Będą musieli spuścić z tonu, gdy w okolicy pojawi się na przykład Saturn.
Wg mnie trzeba zacząć od podstaw, czyli tych, którzy z infrastruktury będą korzystać. Dopóki mieszkańcy Pruszkowa nie zaczną korzystać z tego co teraz oferuje miasto, nikt nie zainwestuje kolejnych pieniędzy. Nasze knajpki świecą pustkami. Na kameralnych koncertach, przedstawieniach czy projekcjach filmowych niejednokrotnie pojawia się garstka ludzi. Jedni nie wiedzą gdzie szukać informacji, inni są zbyt leniwi, żeby przegrzebać dziesiątki stron internetowych, a jeszcze innych trzeba odpowiednio zmotywować:)