„Ucieranie treści” to nowe miejsce na kulinarnej mapie Pruszkowa. Tradycja w najlepszym stylu, duch historii, zaklęty w potrawach a wszystko to w sercu 125 letniej fabryki ołówków.

Znacie smak buzy, zupy ogonowej, pierogów z dudkami? Zapewne nie, bo to raczej zapomniane potrawy, mało popularne w XXI w.  A właśnie takie smaki serwowane są w nowej restauracji „Ucieranie Treści”. Ale nie tylko o podniebienie chodzi, bo owo ucieranie treści to miejsce niezwykłe dla rdzennych mieszkańców Pruszkowa. Pod koniec XX w. powstała tu z inicjatywy Stanisława Jana Majewskiego fabryka kredek. Była pierwszą i jedyną tego typu wytwórnią drewnianych produktów  w Królestwie Polskim. Obecna restauracja to dawne, bardzo ważne miejsce ówczesnej fabryki, tutaj mieściło się tzw. ucieranie treści czyli rozdrabianie grafitu. Ponad 90 lat później możemy w takich nietypowych wnętrzach skosztować tradycyjnych ale na pewno nie nudnych polskich dań. Równie ważny jest sam wystrój. Oczywiście dominuje czerwona cegła a pod nogami mamy pozostałości oryginalnej podłogi. Na stołach zamiast banalnych obrusów rozłożone są arkusze papieru do kompletu z kredkami, z działającej nadal fabryki. Całość wnętrza budzi bardzo pozytywne emocje; wiemy, że jemy w miejscu z ogromną tradycją.

10931144_1567312570152191_4444439794585289041_n
Fot.: www.facebook.com/ucieranietresci



Czas napisać o samych daniach. Autorzy menu położyli nacisk na dawne receptury, potrawy są z założenia proste, odzwierciedlają to co, jadano w przedwojennej Polsce. Nie zamówimy coli, ale z przyjemnością podana zostanie woda z syfonu. Co jadłam podczas mojej wizyty? Zanim zapadła decyzja, zostaliśmy poczęstowani wspomnianą buzą czyli napojem z kaszy jaglanej, o bardzo oryginalnym smaku i mocnym zapachu drożdży. Zdecydowanie dla smakoszy, ale koniecznie trzeba go spróbować, chociażby z szacunku do ponad stuletniej tradycji. Oprócz napoju na nasz stół zawitałainna, równie ciekawa potrawa – a mianowicie grzanki z mleczem. Kto nie wie co to mlecz… niech może lepiej nie wnika. Ewentualnie nasi dziadkowie na pewno udzielą nam informacji. Po tym jakże miłym poczęstunku zapadły kluczowe dla tego wieczoru decyzje. Mój wybór padł na pieczeń karkową z kaszą gryczaną. Słusznych rozmiarów porcja, danie estetycznie podane na polskiej porcelanie. Dobra, „uczciwa” potrawa, mięso miękkie, delikatne. Towarzyszące mi osoby zafundowały sobie nóżki w galarecie – smaczne, „ładne” kawałki mięsa, porcja również spora. Plastry boczku z ziemniaczkami wg towarzysza nr 2 były za tłuste, to kwestia mocno dyskusyjna, bo boczek to raczej mięso z natury rzeczy mało dietetyczne.

Fot.: https://www.facebook.com/ucieranietresci
Fot.: www.facebook.com/ucieranietresci

Ostatnią, kosztowaną przez nas potrawą była sałatka z kaszy pęczak. Połączenie kaszy z kiełbasą oraz ogórkiem bardzo udane. Zwieńczeniem kolacji były desery i tu, dzięki namowom przesympatycznego kelnera (o nim samym kilka zdań później), zamówiliśmy budyń, ale oczywiście nie był to typowy chemiczny proszek, rozpuszczony w mleku ale przepyszne kawałki zapiekanego budyniu z bakaliami w aksamitnym sosie. Nie zważając na banalność, muszę napisać – niebo w gębie! Drugim deserem była sentymentalna podróż do dzieciństwa czyli bułka zalana mlekiem. Oczywiście nie jest to żaden kulinarny majstersztyk, ale za 4 zł można znowu poczuć się przedszkolakiem. Ogólnie w „Ucieraniu treści” potrawy są „porządne”,  produkty świeże, wybrane starannie, smaki skomponowane przemyślanie. Podoba mi się pójście pod prąd i odwzorowanie międzywojennej kuchni. Na koniec muszę wspomnieć o obsłudze. Kelnerzy ubrani są zgodnie z panującą modą w roku około 1920. Obsługujący nas Pan, wykazał się niespotykaną obecnie kulturą, wiedzą o miejscu oraz o serwowanych potrawach. Chapeau bas!

Między ucieraniem a treściąhttp://www.pruszkowmowi.pl/wp-content/uploads/2015/01/10931144_1567312570152191_4444439794585289041_n.jpghttp://www.pruszkowmowi.pl/wp-content/uploads/2015/01/10931144_1567312570152191_4444439794585289041_n-300x300.jpg Karolina Bochenek gastronomiaKarolina BochenekPolecanePruszkówStyl życia,,,,,
'Ucieranie treści' to nowe miejsce na kulinarnej mapie Pruszkowa. Tradycja w najlepszym stylu, duch historii, zaklęty w potrawach a wszystko to w sercu 125 letniej fabryki ołówków. Znacie smak buzy, zupy ogonowej, pierogów z dudkami? Zapewne nie, bo to raczej zapomniane potrawy, mało popularne w XXI w.  A właśnie takie...
<p style="text-align: justify;"><b>"Ucieranie treści" to nowe miejsce na kulinarnej mapie Pruszkowa. Tradycja w najlepszym stylu, duch historii</b><span style="color: #ff2500;"><b>,</b></span><b> zaklęty w potrawach a wszystko to w sercu 125 letniej fabryki ołówków.</b></p> <p style="text-align: justify;">Znacie smak buzy, zupy ogonowej, pierogów z dudkami? Zapewne nie, bo to raczej zapomniane potrawy, mało popularne w XXI w.  A właśnie takie smaki serwowane są w nowej restauracji "Ucieranie Treści". Ale nie tylko o podniebienie chodzi, bo owo ucieranie treści to miejsce niezwykłe dla rdzennych mieszkańców Pruszkowa. Pod koniec XX w. powstała tu z inicjatywy Stanisława Jana Majewskiego fabryka kredek. Była pierwszą i jedyną tego typu wytwórnią drewnianych produktów  w Królestwie Polskim. Obecna restauracja to dawne<span style="color: #ff2500;">, </span>bardzo ważne miejsce ówczesnej fabryki, tutaj mieściło się tzw. ucieranie treści czyli rozdrabianie grafitu. Ponad 90 lat później możemy w takich nietypowych wnętrzach skosztować tradycyjnych ale na pewno nie nudnych polskich dań. Równie ważny jest sam wystrój. Oczywiście dominuje czerwona cegła a pod nogami mamy pozostałości oryginalnej podłogi. Na stołach zamiast banalnych obrusów rozłożone są arkusze papieru do kompletu z kredkami, z działającej nadal fabryki. Całość wnętrza budzi bardzo pozytywne emocje; wiemy, że jemy w miejscu z ogromną tradycją.</p><span style="color: #ff2500;"> </span> Czas napisać o samych daniach. Autorzy menu położyli nacisk na dawne receptury, potrawy są z założenia proste, odzwierciedlają to co, jadano w przedwojennej Polsce. Nie zamówimy coli, ale z przyjemnością podana zostanie woda z syfonu. Co jadłam podczas mojej wizyty? Zanim zapadła decyzja, zostaliśmy poczęstowani wspomnianą buzą czyli napojem z kaszy jaglanej, o bardzo oryginalnym smaku i mocnym zapachu drożdży. Zdecydowanie dla smakoszy, ale koniecznie trzeba go spróbować<span style="color: #ff2500;">,</span> chociażby z szacunku do ponad stuletniej tradycji. Oprócz napoju na nasz stół zawitałainna, równie ciekawa potrawa - a mianowicie grzanki z mleczem. Kto nie wie co to mlecz... niech może lepiej nie wnika. Ewentualnie nasi dziadkowie na pewno udzielą nam informacji. Po tym jakże miłym poczęstunku zapadły kluczowe dla tego wieczoru decyzje. Mój wybór padł na pieczeń karkową z kaszą gryczaną. Słusznych rozmiarów porcja, danie estetycznie podane na polskiej porcelanie. Dobra, „uczciwa” potrawa, mięso miękkie, delikatne. Towarzyszące mi osoby zafundowały sobie nóżki w galarecie - smaczne, „ładne” kawałki mięsa, porcja również spora. Plastry boczku z ziemniaczkami wg towarzysza nr 2 były za tłuste, to kwestia mocno dyskusyjna, bo boczek to raczej mięso z natury rzeczy mało dietetyczne.Ostatnią<span style="color: #ff2500;">, </span>kosztowaną przez nas potrawą była sałatka z kaszy pęczak. Połączenie kaszy z kiełbasą oraz ogórkiem bardzo udane. Zwieńczeniem kolacji były desery i tu<span style="color: #ff2500;">,</span> dzięki namowom przesympatycznego kelnera (o nim samym kilka zdań później)<span style="color: #ff2500;">,</span> zamówiliśmy budyń, ale oczywiście nie był to typowy chemiczny proszek<span style="color: #ff2500;">,</span> rozpuszczony w mleku ale przepyszne kawałki zapiekanego budyniu z bakaliami w aksamitnym sosie. Nie zważając na banalność, muszę napisać - niebo w gębie! Drugim deserem była sentymentalna podróż do dzieciństwa czyli bułka zalana mlekiem. Oczywiście nie jest to żaden kulinarny majstersztyk<span style="color: #ff2500;">, </span>ale za 4 zł można znowu poczuć się przedszkolakiem. Ogólnie w "Ucieraniu treści" potrawy są „porządne”,  produkty świeże, wybrane starannie, smaki skomponowane przemyślanie. Podoba mi się pójście pod prąd i odwzorowanie międzywojennej kuchni. Na koniec muszę wspomnieć o obsłudze. Kelnerzy ubrani są zgodnie z panującą modą w roku około 1920. Obsługujący nas Pan, wykazał się niespotykaną obecnie kulturą, wiedzą o miejscu oraz o serwowanych potrawach. Chapeau bas!